Mars Polar Lander funkcjonuje!
Nowy amerykański załogowy statek kosmiczny
Odyseja Kosmiczna 2001 - RMF-FM
Duma głosuje za budową stacji Mir-2, lot na Marsa
skreślony
40 rocznica lotu Gagarina - nowe fakty
Po pozytywnych wynikach pracy
zespołu z NIMA, NASA ponowiła wysyłanie komend
inicjacyjnych do
lądownika Mars Polar Lander za pomocą
stacji DSN (Deep Space Network) w kilku półgodzinnych oknach
łączności. Próby podejmowane były od 26 do 31 marca. Czwarta z nich
przyniosła sukces, polegający na
zarejestrowaniu słabego sygnału fali nośnej nadajnika sondy, wysłanego
poprzez antenę dookolną o małym
zysku, co potwierdza, że problematyczny sygnał zarejestrowany podczas
rutynowych prób łączności z MPL
mógł być sygnałem prawdziwym, czemu jednak nie dano wówczas wiary.
Pisaliśmy o tym 16.02.2000. Szósty
zestaw komend uruchomił rejestrator lotu (czarną skrzynką) i dane z
niego poczęły napływać poprzez DSN
z prędkością do 1/2 bita na sekundę. Z pierwszych analiz wynika, że
sonda wylądowała prawidłowo, lecz
natrafiła na dużą nierównomierność terenu (uskok) i stoi obecnie odchylona
o 23 stopnie od poziomu, co
uniemożliwia wykorzystywanie jej anteny kierunkowej. Zasoby energetyczne
sondy (a zwłaszcza materiał
radioizotopowy w pastylkach, służący do ogrzewania elektroniki) są
na wyczerpaniu, więc NASA raczej nie
spodziewa się, że uda się przeprowadzić jakiekolwiek badania naukowe
za pomocą tak 'cudownie' odzyskanego
lądownika marsjańskiego. Zdumiewającą długowieczność Lander zawdzięcza
niewykorzystywaniu przez jego
instrumenty pokładowe energii elektrycznej i względnie niewielkim stopniem
utraty pojemności przez
akumulatory, które po zimie marsjańskiej najprawdopodobniej wznowiły
normalną pracę, ładując się prądem
z oświetlonych już paneli słonecznych. Kłopoty zaś będzie miała komisja
powypadkowa, która musi na nowo
przeanalizować przyczyny pierwotnego braku łączności, błędnego wyboru
miejsca lądowania i nadal nie
wyjaśnionej zagadki milczenia penetratorów DS-2
o czym pisaliśmy 28.03.2000.
Według nowych wytycznych administracji prezydenta Busha, NASA
zamierza skorzystać z opracowanej
jeszcze w latach 60-tych ubiegłego stulecia technologii projektów "Gemini"
i "Apollo" i opracować nowy,
3-osobowy statek kosmiczny, wynoszony na orbitę rakietą Titan-IV
lub Ariane 5. Przeznaczony ma on być do
transportu ludzi do i ze Stacji Kosmicznej (Alfa),
co ma uniezależnić Amerykanów od nieobliczalnych
Rosjan.
Powrót z orbity następowałby w żaroodpornej kapsule, wyposażonej do
lotu atmosferycznego w spadochron
typu 'paralotnia' a testowany już
na potrzeby skasowanego projektu
X-38. Przewidywana
precyzja lądowania
ma wynieść poniżej 2 km. Koszt transportu 3 uosob załogi do ISS ma się
zawrzeć w kwocie nie większej niż 1/4
kosztu ponoszonego przy zastosowaniu promu kosmicznego, czyli około
150 mln USD.Dla statku używana
jest roboczo nazwa
Proteus.
Jak podaje redakcja RMF-FM, zwyciężczynią "Odysei Kosmicznej
2001" została Joanna Chojnacka. Może
ona polecieć w kosmos szybciej niż planowano i to na o wiele ciekawszą
wyprawę, gdyż znalazł się nowy
sponsor dalszego ciągu Odysei. Jest to jedna z polskich dużych stacji
telewizyjnych (nie podano która, ale
naszym zdaniem POLSAT, który od lat ma kontakty z RMF-FM).Po wpłaceniu
dodatkowych 16 mln. USD,
umożliwi on zwyciężczyni lot z załogą misji ISS-6S (Sojuz
TMA-2) na stację kosmiczną Alfa. Trzymamy kciuki
za naszego drugiego kosmonautę, który praktycznie powtórzy historyczny
lot Mirosława Hermaszewskiego
z roku 1978 i cieszymy się, że będzie to
kobieta, tym bardziej że start wyznaczony jest na 8 marca 2003 roku.
W głosowaniu, które odbyło się dzisiaj nad ranem naszego czasu,
na zakończenie nadzwyczajnej sesji Dumy
(izby niższej parlamentu Rosji), uchwalono (stosunkiem głosów 410-38)
plan budowy nowej stacji orbitalnej
Mir-2. Będzie to obiekt składający się z
pięciu
modułów o masie 60-70 ton każdy. Ponieważ do wyniesienia
satelitów o tej masie nie wystarczy rakieta Proton,
a reaktywacja Energii byłaby zbyt droga
dla pogrążonej
w kryzysie finansowym Rosji, przewiduje się użycie jako nosiciela rakiety
N-1,
skonstruowanej w końcu lat
60-tych ubiegłego stulecia dla potrzeb załogowego programu księżycowego
Związku Radzieckiego. Łączny
koszt budowy takiej stacji może wynieść zaledwie 3-4 mld dolarów. Dla
porównania: obecnie szacowany koszt
budowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS)
o masie około dwukrotnie większej sięgnie kwoty blisko
100 mld dolarów. Więcej na ten temat na stronie Encyclopedia
Astronautica Marka Wade.
Tym samym Rosjanie ze względu na koszty nie będą (na razie) realizować
projektu Marpost
(Mars Piloted
Orbital Stations), o którym ostatnio głośno było w mediach.
Marpost zakładany był jako alternatywa dla
rosyjskiego udziału w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS.
Przewiduje on utworzenie (przy pomocy
czterech startów rakiety Energia)
stacji orbitalnej na niskiej orbicie wokółziemskiej, która następnie przy
pomocy zestawu silników jonowych zostałaby skierowana ku Marsowi. Lot
do Marsa zająłby niespełna rok,
pobyt na jego orbicie miesiąc (w tym czasie załoga nadzorowałaby pracę
automatycznych sond mających
pozyskać próbki gruntu Czerwonej Planety). Powrót na orbitę okołoziemską
zająłby również około roku.
Stacja Marpost byłaby zdolna (po niewielkim remoncie i tankowaniu)
do odbycia kilku przelotów na trasie
Ziemia-Mars-Ziemia. Jeden z nich mógłby się zakończyć lądowaniem dwójki
Ziemian na Marsie. Koszt
budowy stacji i jednej misji mógłby się zamknąć kwotą 10-12 miliardów
dolarów.
12.04. minie 40 lat od startu lotu statku kosmicznego Wostok
z
Jurijem Gagarinem - pierwszym kosmonautą
planety na pokładzie. Jednak już wkrótce po locie Gagarina dały się
na Zachodzie słyszeć głosy, że to wcale
nie Gagarin był pierwszym człowiekiem na orbicie. Przed nim miało się
odbyć kilka startów Wostoków, których
piloci bądź to nie dotarli na orbitę z powodu awarii rakiety nośnej
i zmuszeni byli się katapultować, lub też nie
udało się ich bezpiecznie sprowadzić na Ziemię. Ostatnio w Rosji ukazały
się drukiem wspomnienia Pawła
Apriłowicza Łżackiego, który pracował na Bajkonurze w latach 1960-1971.
W tym czasie był on szefem jednej
z grup poszukiwawczych, których zadaniem jest dotarcie w rejon lądowania
oraz ewakuacja kosmonautów
i zabezpieczenie lądownika. Twierdzi on, że już 01.04.1961 roku wystartował
z Bajkonuru statek kosmiczny
Wostok z człowiekiem na pokładzie. Statek z powodzeniem osiągnął orbitę
okołoziemską, a po dokonaniu
jednego okrążenia rozpoczął powrót na Ziemię. Grupa Łżackiego została
skierowana do rejonu lądowania,
które miało miejsce w punkcie o współrzędnych 51°N, 50°E, czyli około
200 km na wschód od planu. Grupa
odszukała w ciągu niespełna półtorej godziny lądownik, wykorzystując
do tego celu namiary z nadajnika
radiowego. Niestety, choć kabina nosiła wyraźne ślady uruchomienia
fotela-katapulty (wszyscy kosmonauci
latający w Wostokach opuszczali kabinę na wysokości 7 km i lądowali
na indywidualnych spadochronach),
kosmonauty nie udało sie odnaleźć. Grupa Łżackiego, oraz dwie dalsze
grupy, które dotarły później w rejon
lądowania kabiny przeczesywały teren w promieniu ponad 15 km od lądownika
aż do zmroku. Następnego
dnia poszukiwania zostały wznowione i kontynuowane je aż do zmroku.
3 kwietnia poszukiwania zostały
zakończone, kabinę statku odwieziono do Bajkonuru, gdzie zniknęła w
jednym z bunkrów wojskowych. Na
spotkaniu, zorganizowanym specjalnie dla członków grup poszukiwawczych
wystąpił pułkownik KGB, który
oznajmił, że kosmonauta (według jego słów kapitan Iwan Iwanowicz Iwanow,
co w radzieckim żargonie KGB
oznaczało osobę utajnioną) został odnaleziony i czuje się dobrze. Dodał
również, że ratownicy mają o całej
sprawie zapomnieć, oddać wszystkie materiały i notatki oraz traktować
trzydniowe poszukiwania jako niebyłe.
Tak więc odpowiedź na pytanie, kto w rzeczywistości był pierwszym kosmonautą
świata i jakie były jego
dalsze losy kryją do dziś archiwa KGB. Niektóre źródła mówią, że chodziło
tu Władimira Iljuszyna, syna
znanego rosyjskiego konstruktora lotniczego. Co prawda nie był on oficjalnie
członkiem pierwszej grupy
kosmonautów rosyjskich, ale też jej skład został opublikowany dopiero
pod koniec lat 80-tych ubiegłego
stulecia.